poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Maciek i Jego trójka "dzieci"

Współcześni studenci? Dzisiaj każdy może zostać studentem. Dziś trudno spotkać prawdziwy talent. Wolontariat? A cóż to znaczy? Studenci wolontariatu nie lubią, bo oni od razu chcą zarabiać. Dla nich pieniądze są najważniejsze. A jeśli już angażują się w wolontariat, to robią to po coś. Oczekują wymiernych, rzeczywistych i namacalnych korzyści. Czy to źle? W zasadzie to trudno powiedzieć czy jest to złe. To jest pokolenie dorastające w zupełnie innych warunkach niż myśmy dorastali.




Studenci wolontariatu nie lubią


Te słowa na oko sześćdziesięcioletniej kobiety, z którą czekałam na autobus linii 128 dotarły do mnie dopiero po jakimś czasie. Kiedy już jednak je sobie przetrawiłam, doszłam do wniosku, że chyba nie do końca jest tak, jakby chciała owa Pani. Wystarczy obejrzeć się wokół. Są wśród nas tacy, którzy działają bez chęci korzyści, bo wolontariat mają we krwi. Tak jak Maciek.


Spotkałam go całkiem przypadkiem - na studiach podyplomowych. Tak jak ja był tu w roli studenta. Z pozoru zwykły chłopak jakich wielu. Potrafił jednak zaskoczyć i niewątpliwie zaskakiwał na każdym kroku. Najpierw tym, że właściwie jest już żonaty (tak, jakby 26 letni chłopak nie mógł mieć żony a jednak ciągle wydawało mi się, że Oni żenią się później). Później tym, że właściwie to jest wykładowcą na wyższej uczelni (no bo jak: taki młody?). Dozował dawkę napięcia na każdych zajęciach. Aż w końcu…


Koty


Koty w zasadzie zawsze były mi raczej obojętne. Ani za bardzo za nimi nie przepadałam ani też nie zwalczałam ich na każdym kroku. Są to są. Niech będą. Wiedziałam, że są ludzie, którzy starają się pomagać tym zwierzakom w trudnych dla nich chwilach ale jakość nigdy szczególnie nie interesowała mnie ich praca/ No właśnie praca a raczej wolontariat jak się okazuje.

Maciek za kotami przepada. Najchętniej przygarnąłby je wszystkie ale Jego mieszkanie ma ograniczoną liczbę metrów kwadratowych. Ma więc Maciek „tylko” kilka kotów i żonę, która koty kocha równie bardzo jak On.


Trójka dzieci: Bazyl, Bella, Bieluch


Zaczęło się od Bazyla. Bazy to kot szczególny, bo to właśnie dzięki jego adopcji Maciek zrozumiał, że kociak to wprawdzie nie człowiek ale też czuje.


Maciek pochodzi z Krakowa. I od zawsze jest związany z tym miastem. Jest żonaty;) i ma trójkę puchatych dzieci – Bellę, Bazyla i Bielucha. Bazyl, to ten, który sprowadził go do fundacji, a Bieluch to kociak, który zawdzięcza mu życie. Maćka też czegoś ważnego nauczył - dzięki niemu dowiedział się by w zimie sprawdzać, czy żaden Kociak nie wszedł pod maskę żeby się ogrzać.

Gdy któregoś ranka sprawdziłem silnik, okazało się, że na silniku siedzi i patrzy na mnie mały czarny kotek – no więc został z nami:)


Maciek od zawsze był społecznikiem i chciał ‘zmienić świat’ – czasem na siłę, jak mówią jego znajomi. Wspierał różne inicjatywy i sam je też podejmował, jednak nigdy nie robił tego w formie działania na rzecz jakiejkolwiek organizacji. Aż pojawił się Bazyl. Po jakimś czasie postanowił wesprzeć fundację adoptując wirtualnie kolejnego kociaka, a także kupując potrzebne rzeczy – typu koce, czy sprzęty potrzebne w kociarni. Krótko potem postanowił wziąć udział w kwestowaniu na rzecz Fundacji. Potem już poszło z górki – postanowił zostać wolontariuszem i robić to, co umie najlepiej, czyli wspierać fundację w zakresie jej komunikacji w Internecie, kwestować, brać udział w interwencjach. Z czasem w pełni zaangażował się wraz z Żoną w działania na rzecz fundacji. Za darmo. Choć właściwie nie: za ciche mruczenie i głośne „miau, miau”.



Robię, bo lubię….robię, bo chcę



Jego wolontariat tak naprawdę obejmuje bardzo wiele rzeczy. Odkąd w styczniu 2014 roku w miejsce Krakowskiego oddziału AFN została powołana Fundacja Stawiamy na Łapy, stał się jej fundatorem i gorliwym wolontariuszem. Obecnie współtworzy strategię social media dla fundacji, bierze udział w interwencjach, w dyżurach transportowych, reprezentuje fundację w programie Radia Kraków ‘Klinika Zdrowego Chomika’ w sobotnie poranki i kwestuje. Wymieniając nie da się tak naprawdę opisać krótko tego co robi. Interwencje polegają tym, że w przypadku zgłoszenia złego traktowania zwierzęcia, czy informacji o błąkającym się zwierzaku jedzie na miejsce, żeby albo takiego malucha odebrać o właściciela lub po prostu wyłapać błąkającego się kota. Z kolei dyżury transportowe to tak naprawdę przewożenie zwierzaka pomiędzy fundacją, a domami tymczasowymi, na wizyty do weterynarza itp.



Cieszę się z każdego uratowanego życia, z każdej udanej adopcji. Z drugiej trony bardzo smucą mnie nasze porażki, gdy nie uda się uratować zwierzaka. Tak jak mówiłem wcześniej, staram się po prostu trochę zmienić świat. Ktoś powiedział, że ratując życie jednego zwierzęcia nie zmienisz całego świata, ale na pewno zmienisz cały świat tego zwierzęcia – i to właśnie zawsze sobie mówię. Czuje, że coś robię – że nie jestem bierny. Z drugiej strony zdobywam ogromne doświadczenie zarówno w pracy na rzecz organizacji pozarządowej – prowadzenia projektów, ale także wiedzę na temat samych zwierząt – ich zachowania, kwestii zdrowotnych.



Dzięki niemu fundacja, w której działa jest dobrze obecna w Internecie – znaleźć ją można na Facebooku, Twitterze, ma swoją stronę internetową, która wypełniana jest treściami.


Maciek – czy tylko praca, nauka i wolontariat? Nie!



Fotografuję przede wszystkim niebo i zjawiska na niebie. prowadzę fan page ‘Skies of Krakow’, gdzie umieszczam swoje fotografie. Kilka lat temu organizowałem swoją wystawę fotografii w ramach miesiąca fotografii w Krakowie. Uwielbiam podróżować, zwiedzać. Nieprzerwanie obserwuje świat i ludzi wokół siebie. Zwracam uwagę na ogromną ilość szczegółów i niestety zaprzątam sobie nimi pamięć:)



Kiedy znajduje czas na działania społeczne? Przede wszystkim to w wolnym czasie;) czyli właściwie wtedy gdy nie mam innych obowiązków, to zajmuje się fundacją – można powiedzieć, że większość naszego wolnego czasu wraz z Moją Żoną poświęcamy fundacji. Kwesty to przede wszystkim weekendy, Internet to wieczory i noce;) a wszystkie inne sprawy fundacji wychodzą na bieżąco – czasami bierzemy nawet urlop w pracy, żeby zająć się fundacją:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz