wtorek, 26 listopada 2013

Czy sześciopak piwa ma więcej mocy sprawczej niż działania społeczne?

Historia, którą poniżej opiszę, być może wywoła kontrowersję, być może kogoś zezłości, a może da do myślenia i zachęci do twórczego działania. Istnieje też scenariusz, że czytelnik przejdzie obok niej obojętnie i zamknie się w swoim wirtualnym świecie, lajkując na Facebooku zdjęcia z kotkami lub informując znajomych, co dzisiaj zjadł na śniadanie. Nie oczekuję też, że artykuł będzie odebrany jako bomba inspiracji i motywacji, ale gdzieś tam w środku mam cichą nadzieję, że skłoni do pewnych przemyśleń i sprawi, że będzie nam się bardziej chciało działać.


 Kilka lat temu ramach projektu „Giovani Pollacchi in Formazione Negli Alpegi Valdostani” wysłaliśmy 220 młodych ludzi ze szkół o profilu gastronomicznym, turystycznym, hotelarskim i rolniczym na praktyki do Włoch. Odbywali tam 3-miesięczne staże, pracując w hotelach 3, 4-gwiazdkowych i w tzw. alpażach (gospodarstwa rolne w Alpach), zajmując się produkcją serów i szynek regionalnych. Wynagrodzenie było sowite, bo wynosiło ponad 2 000 Euro. Pierwsza informacja, jaką otrzymaliśmy od pracodawców, to pytanie: jak to jest, że uczniowie IV klas szkół zawodowych nie mają jakichkolwiek umiejętności, a co gorsze jakiejkolwiek chęci do pracy. Ważniejsza była zabawa, gry w telefonach i luźny styl bycia. 

Oliwy do ognia dodali jeszcze rodzice, którzy wydzwaniali do naszej organizacji z awanturami, jakim prawem zmuszamy ich dzieci do takiego wysiłku. To jednak nie koniec historii. Polscy stażyści w debacie z młodzieżą włoską wypadli fatalnie. Na pytanie, jaki jest wasz cel w życiu i co będziecie robić po szkole, 100% Włochów miało bardzo jasno określone plany i dokładnie wiedzieli, jak będzie wyglądać ich przyszłość, a nikt z Polaków nie miał żadnej wizji i pomysłu na siebie. „Na szczęście” był jeden wyjątek – Dawid. On co do centa wiedział, na co wyda swoje pieniądze i miał nawet zrobione specjalne wyliczenia. Otóż, kupi sobie wygodny fotel, kablówkę i przez 12 m-cy spożywając co najmniej jednego sześcio-paka piwa dziennie będzie oglądał Eurosport. Nie wiadomo, czy śmiać się czy płakać. Na sali pojawiły się jednak gromkie brawa i salwa śmiechu, bo wszyscy myśleli, że to był żart. Ale czy faktycznie? 

Wraz z reformą oświaty „przypłynął” do nas kult wiedzy, choć raczej nazwałabym to kultem  zdobywania „kwitów” czyli dyplomów. Potem tak delikwent udaje się do pracodawcy i ma oczekiwania „pod sufit”, bo w końcu ma 2-3 fakultety. A kiedy pracodawca pyta: a co pan/pani potrafi? Z reguły okazuje się, że niewiele. Zatem przygotowanie do życia zawodowego wypada blado, a jak z zaangażowaniem społecznym? 

Kiedyś były czyny społeczne, których obywatele szczerze nienawidzili, ale musieli. Dzisiaj nikt nic nie musi, ale coraz mniej ludziom chce się udzielać społecznie. W wielu środowiskach możemy zaobserwować spadek zaangażowania młodzieży w działania wokół tzw. dobra wspólnego. Nowe technologie zdominowały nas i nasze życie. Kontakt z komputerem, komórką, tabletem odgrywają ważniejszą rolę niż kontakt z drugim człowiekiem? 

Jako działaczka III sektora, trener, wykładowca i osoba na co dzień pracująca z różnymi grupami społecznymi uważam, że głównym powodem jest brak wzorców, które sprawią, że będziemy żyli ze sobą, a nie obok siebie, które zarażą nas optymizmem i pokażą możliwości, narzędzia, metody, które tak naprawdę są na wyciągnięcie ręki. Wystarczy tylko chcieć, odpowiednio pobudzić w ludziach empatię społeczną i popatrzeć na świat z innej perspektywy. Bo to, że w każdym z nas jest chęć pomagania innym od zawsze wierzyłam.

Wydaje mi się, że młodzi ludzie, zwłaszcza z ubogich środowisk są zakompleksieni, niedowartościowani i nie wierzą w swoje możliwości. A przecież oni są znacznie więcej warci niż o sobie myślą. Wstydzą się przyznać do swoich zalet i mocnych stron, bo przecież nie wypada o nich na głos mówić, bo jeszcze ktoś pomyśli że są chwalipiętami lub bufonami. Młodzi szukają wsparcia, akceptacji, miłości w Internecie, a przecież mogą robić takie wspaniałe rzeczy na rzecz swoich społeczności. To kwestia dotarcia do nich, ale co ważniejsze kierowanie się konkretnymi wzorcami.

A jakie wzorce mamy dzisiaj? Rodzina? Tak! Ale jak dzisiaj ona wygląda, skoro ze sobą nie rozmawiamy, nie jemy wspólnych posiłków, a wolny czas wolimy spędzać przed komputerem. A szkoła? Środowisko lokalne? Czy jest ktoś kto nas zmotywuje i sprawi, że będzie nam się chciało tak, jak nam się nie chce? To pytanie do Ciebie czytelniku? Czy spotkałeś kogoś takiego na swojej drodze? A może to właśnie TY jesteś takim liderem? Osobą, która potrafi skrzyknąć grupę ludzi i korzystnie wpłynąć na to, co się dzieje w Twojej okolicy czy na uczelni? Czasem wystarczy szczypta kreatywności, wspólne pasje, energia, jaką daje grupa i niczym iskra rzucona na beczkę prochu, można zdziałać cuda, realizując jedyne w swoim rodzaju projekty. Projekty, które wpłyną na społeczną lokalność, nasze otoczenie, a tym samym będą spełnieniem naszych marzeń. To może to być zarówno stworzenie ścieżki rowerowej, organizacja zajęć tematycznych integrująca mieszkańców, happening teatralny dla dzieci z domów dziecka, w którym biorą udział wolontariusze, czy debata publiczna. Możliwości jest mnóstwo. Liczy się jednak pomysł i sposób działania! 

Uważam, że w dzisiejszych czasach im bardziej jest on kreatywny i innowacyjny, tym bardziej ma rację bytu. To klucz do tego, by umiejętnie budować kapitał społeczny, materialny i ludzki i sprawić, by ludzie coraz chętniej angażowali się w akcje prospołeczne. Pomaganie powoli zaczyna być modne i mam nadzieję zjednoczy nas. Budzi się w nas coraz większa empatia społeczna, która być może będzie zaraźliwa. I nie tylko mam tu na myśli przekazywanie darowizn, czy jednego procenta podatku dochodowego od osób fizycznych, ale coś więcej. Poświęcenie swojego czasu, energii czy wsparcie merytoryczne. Wszystko to może dawać dużo radości i satysfakcji. Bo nie ma nic piękniejszego niż uśmiech drugiego człowieka czy świadomość tego, że zmieniamy świat na lepsze. Nie zmienia to jednak faktu, że sporo pracy jeszcze przed nami, by społeczeństwo obywatelskie było w pełni rozkwitu. Wystarczy spojrzeć na naszych szwedzkich sąsiadów. Tam ponad 80% populacji należy do rozmaitych organizacji. 

Jesteśmy jednak na dobrej drodze. Mamy ogólnopolskie akcje: Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy czy Szlachetną Paczkę. To inicjatywy, w które nie wypada się nie angażować, bo przecież wszyscy to robią, a cel jest jak najbardziej słuszny. Z drugiej strony należy też pamiętać o oddolnych przedsięwzięciach, małych społecznościach lokalnych, które wspólnie działając potrafią robić niesamowite rzeczy. Nie każdy musi być Ochojską, Owsiakiem czy ks. Jackiem Stryczkiem. Działania społecznie użyteczne to nie tylko poprawa własnego samopoczucia, ale to także nabycie konkretnych umiejętności, których nie zdobędziemy w szkole, ani w pracy. Nie tylko chodzi tu o pisanie wniosków, budowanie budżetów, sprawną współpracę z darczyńcami, sponsorami, przedstawicielami III sektora, ale także działania, w których ludzie nawzajem zarażają się filantropijnymi wartościami, integrują się, współpracują budując relacje z drugim człowiekiem. To też jeden z powodów, dla których coraz więcej firm wdraża strategie odpowiedzialnego biznesu, w ramach której realizowany jest wolontariat pracowniczy, projekty rozwiązujące problemy społeczne i pokazujące przedsiębiorczość społeczną w wielowymiarowym znaczeniu. 

Możliwości i dobrych praktyk, które możemy wdrożyć w naszych społecznościach lokalnych jest mnóstwo. Twierdzę jednak, że najpotężniejszą mocą sprawczą jest grupa ludzi o wspólnych pasjach, celach i pomyśle tego, co chcieliby zrobić. Wtedy każda przeszkoda jest do pokonania i można zdziałać cuda! A jeśli potrzebne jest wsparcie, inspiracja do działania, wystarczy dowiedzieć się o lokalnych stowarzyszeniach, fundacjach lub kołach naukowych albo wejść na portal ngo.pl, kampaniespoleczne.pl czy e-wolontariat.pl. Tam znajdują się najbardziej podstawowe informacje dla wolontariuszy i osób, które chcą zmieniać świat. Dzisiaj jest pierwszy dzień reszty Twojego życia! Zatem do dzieła, bo świat czeka na Ciebie!   
Zuzanna Komornicka


Manager do zadań specjalnych. Od wielu lat działa z ludźmi i dla ludzi. Jest wykładowcą i pełnomocnikiem rektora ds. działalności studenckiej na WSE im. Tischnera w Krakowie, koordynatorem projektów i PR Managerem w Funduszu Lokalnym Masywu Śnieżnika oraz trenerem. Specjalizuje się w kreatywności, organizacji eventów, inicjatywach, kampaniach społecznych jak np. bomby marchewkowe oraz w zarażaniu innych swoim optymizmem i dobra energią. Absolwentka UJ, Akademii Mistrzów Trening, Akademii Innowatorów Społecznych (Ashoka) oraz stypendystka Emeringi Leader International Program na wydziale Philanthropy and Civil Society.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz