wtorek, 12 listopada 2013

Co to jest „aktywność obywatelska” i dlaczego nie ma na to fajniejszej nazwy?


Ciężko jest zacząć od zera. Stanąć na środku i wymyślać działania. Od razu przychodzą pytania typu: Co zrobić? Gdzie? Jak? Od czego zacząć? Z kim? Nie jest to łatwe i trzeba na początku mieć trochę uporu w sobie. No i znaleźć dobrych kompanów do współpracy. Takich, którzy wspierają, a nie łają. Bo aktywność rodzi aktywność.


Aktywność społeczna czy obywatelska, w Polsce kojarzyć się może z czymś z poprzedniej epoki. „Obywatelskie” często bywa synonimem „niczyje” lub w najlepszym razie może kojarzyć się z polityką. Ale właściwie obywatelska postawa to to samo, co modnie brzmiąca animacja społeczno-kulturalna, manifestacje, pochody czy szeroki wachlarz działalności organizacji pozarządowych tak zwanych NGOsów. Chodzi tu o współuczestnictwo w tworzeniu przestrzeni, w której żyjemy, o przesunięcie granic „mojego terytorium” poza próg mieszkania.

Społeczni aktywiści, swoją pracą uświadamiają nam, że jeszcze dużo można zrobić w sprawie polepszenia warunków życia społecznego. To jak w baśni Andersena, w której wszyscy dworzanie udawali, że podziwiają przepięknie delikatne i zwiewne szaty cesarza, a tylko dziecko miało odwagę powiedzieć, że tak naprawdę król jest nagi. Aktywiści społeczni są trochą jak to dziecko – wskazują na coś, co inni z przyzwyczajenia lub konformizmu akceptują. Za to wytykanie prawdy nie zawsze są lubiani, szczególnie przez lokalne władze, przyzwyczajone do schematów.

W sytuacji, w której takie działanie wykonuje się z intencją pokazania jakiejś wady lub niedoskonałości w systemie, by ją naprawić, trudno ich zignorować. Ale prawdą jest, że potrzeba do tego trochę tupetu i odwagi, by zadać sobie i innym pytanie „dlaczego nie może być inaczej”? Dobrym przykładem jest działalność Stowarzyszenia Kraków Miastem Rowerów. Przedstawiciele tej organizacji opracowali profesjonalny raport o sytuacji rowerzystów w Krakowie, który stał się podstawą do nowelizacji ustawy o transporcie publicznym w mieście. 

Zlot rowerzystów na Rynku Głównym w Krakowie

Tylko po co to robić?
Czy nie jest lepiej zostawić problemy świata za drzwiami i zająć się swoimi sprawami? O wiele bliższymi niż abstrakcyjne potrzeby miasta, województwa, kraju?
Spróbuj oddychać w próżni, żyć w zamknięciu i alienacji od świata. Może się da tak funkcjonować, ale traci się tak wiele, że trudno się takim życiem cieszyć. Włączanie się w kreowanie swojego otoczenia daje ogromną satysfakcję i zastrzyk pozytywnej energii. Nasza aktywności jest w stanie wywołać efekt domina, gdzie jedno działanie pociąga za sobą inne i tak powstaje zjawisko synergii (czyli zasada, że dwa i dwa daje więcej niż cztery), dzięki któremu można przenosić góry.  

Od czego zacząć? Od rozejrzenia się wokół siebie. Niby proste, ale krytyczne spojrzenie na to, co się zna od lat, jest często trudniejsze niż nam się wydaje. Otrząsnąć się z marazmu, z ogólnego przyzwolenia na to, że coś nie działa, czasami przekracza nasze możliwości. A czasami po prostu się nie chce, bo człowiek bardzo szybko się przyzwyczaja do tego, co jest.

Od kilku lat jestem trenerem w polsko-ukraińsko-białoruskim programie aktywizacji  młodych ludzi (http://pracownia-aktywnosci.bo.pl/). Niektórzy z nich po raz pierwszy są za granicą i spotykają się z osobami z innego kraju – innym ustrojem politycznym i organizacją społeczeństwa. Dla naszych uczestników najważniejsze jest wyrwanie się ze znanej sobie przestrzeni i pozbycia się myślenia typu „tak musi być, bo tak zawsze było”. Od tego właśnie w naszym programie zaczynamy – od pokazania, że może być inaczej. Potem uczestnik przekuwa swoją obserwację we własny projekt o tematyce społeczno-kulturalnej, który wprowadzi jakąś zmianę w jego otoczeniu.

Alternatywa kontra konformizm
Ciężko jest zacząć od zera. Stanąć na środku i wymyślać działania. Od razu przychodzą pytania typu: Co zrobić? Gdzie? Jak? Od czego zacząć? Z kim? Nie jest to łatwe i trzeba na początku mieć trochę uporu w sobie. No i znaleźć dobrych kompanów do współpracy. Takich, którzy wspierają, a nie łają. Bo aktywność rodzi aktywność. Takim przykładem społecznego zrywu była akcja Modraszek Kolektyw. Chodziło to o zabudowę Zakrzówka – jednego z piękniejszych, dzikich terenów w Krakowie, gdzie miał powstać zagrodzony kompleks handlowo-konferencyjny. Jest to również teren lęgowy bardzo rzadkich motyli o błękitnym ubarwieniu. Społeczny protest oraz pokojowe manifestacje ludzi w błękitnych skrzydłach, mówiących o ochronie motyli na tych terenach przyniósł rezultat – zrezygnowano z budowy.

Protest na Zakrzówku. Akcja Modraszek Kolektyw

 Taka chwila, w której mamy szansę zobaczyć, że nasza myśl i luźne zapiski na kartkach stają się rzeczywistością, jest niezwykle cenna i zapada na długo w pamięć. Jak wygranie konkursu albo złowienie największej ryby na zawodach. Trzymamy w rękach trofeum, dowód na to, że jesteśmy w stanie kreować rzeczywistość i na nią wpływać. To jest nie do opowiedzenia – tego trzeba doświadczyć.

Nie da się do razu wskoczyć na pozycję, z której będziemy zmieniać świata – to trzeba powiedzieć sobie otwarcie. Dobrze zacząć od podpatrzenia, jak inni sobie radzą z rozwiązaniem podobnych sytuacji wyważać otwartych drzwi. Tutaj ogromne znaczenie ma inspirowanie się działaniami innych organizacji czy pojedynczych aktywistów. Takim podpatrywaniem może być staż w organizacji, wolontariat lub włączenie się w konkretną akcje. Ale wiadomo – projektów zatrzęsienie, a jeden nie równy drugiemu. Trzeba starannie wybierać spośród oferty. Jak to zrobić?  Bardzo ważne jest, by znaleźć ludzi mówiących tym samym językiem wartości i jakości.  

Osoba, która twierdzi, że coś jest niemożliwe nie powinna przeszkadzać osobie, która właśnie to robi. (przysłowie chińskie)
Kiedy zaczyna się wcielać w życie pomysł, trzeba na początku go chronić przed krytykami. Pomysłodawca na samym początku procesu wymyślania jest bardzo wrażliwy na sugestie oraz na słowa krytyki, szczególnie tych, którzy są bardziej doświadczeni. Dlatego łatwiej zaczynać działać w przyjaznym środowisku. Dobrym przykładem jest projekt „Pod Kopułą”, realizowany przez grupę przyjaciół, którzy wynajęli zrujnowane mieszkanie w kamienicy na krakowskim Kazimierzu. Plusem był ogromny metraż i niewielki czynsz. Największy z pokoi postanowili przeznaczyć na przestrzeń wspólną. Zaczęły się wystawy, warsztaty, pokazy filmów, koncerty. W kilka tygodni powstało nieformalne centrum kultury, które nie było zarządzane ani finansowane w żaden sposób „z góry”.

Całkowicie oddolna inicjatywa oparta na idei dzielenia się przyciągnęła ponad 1000 osób. Chętnych  do prowadzenia i do współtworzenia było coraz więcej, zaczęło się tworzyć mocne i twórcze środowisko wokół idei i miejsca. Po kilku miesiącach miejsce zostało zamknięte z przyczyn administracyjnych, ale ludzie pozostali. Od tego czasu minęły już 2 lata a „efekt Kopuły” cały czas działa – wiele inicjatyw, pomysłów tam zapoczątkowanych, funkcjonuje do tej pory.

Jest wiele bardzo ciekawych projektów, pomysłów, akcji, ale ich atrakcyjność nie wystarczy  by się zaangażować w działalność społeczną. Potrzebna jest wewnętrzna motywacja, która jest najważniejsza. Rzeczywistość, która nas otacza jest bardzo zróżnicowana. Można ją porównać do patchworka – całości zszytej z małych kawałków różnych światów i perspektyw. Każdy z nas osobiście musi zdecydować, czy chce się dołączyć do tworzenia wspólnego dzieła czy zda się na innych i będzie się przyglądał.


Katarzyna Dorota

Animatorka kultury. Współzałożycielka i wiceprezes Stowarzyszenia To.pole. Koordynator projektu nieformalnej edukacji ekologicznej - POLtwór – Kreatywna Forma Recyklingu. Trenerka i mentorka w programie Pracowania Aktywności Obywatelskiej, gdzie prowadzi warsztaty dla młodych ludzi z Polski, Ukrainy i Białorusi, mające na celu pobudzenie kreatywności oraz stworzenie możliwości do działania na rzecz społeczności lokalnych. Pracuje jako edukator w Muzeum Etnograficznym w Krakowie oraz współpracuje z Uniwersytetem Ludowym Rękodzieło Ludowego w Woli Sękowej. 

 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz