"Przywara Polaków, że jesteśmy
narzekający, nienawidzący siebie nawzajem, przebijamy mercedesa sąsiadowi i
ciągle zazdrościmy, musi ulec zmianie. Nie ma innej rady" - Rozmowa z
Marcinem Lewandowskim, aktywistą, koordynatorem Tarnowskiej Ligi Debatanckiej,
panelistą debaty „Czy aktywność się opłaca”, która odbyła się w Tarnowie w ramach
Café Obywatelska.
Co daje Panu najwięcej satysfakcji
w pracy zawodowej?
Najwięcej
satysfakcji czerpię z kontaktu z młodzieżą i ojcami. Od roku jestem trenerem
inicjatywy Tato.Net i prowadzę warsztaty dla taty. Drugą inicjatywą,
przypisywaną głównie mojej osobie, chociaż tak naprawdę tworzy ją zespół ludzi,
jest Tarnowska Liga Debatancka (TLD). Projekt jest typowo edukacyjny i bierze w
nim udział 16 szkół ponadgimnazjalnych. Daje on młodzieży możliwość pracy nad
sobą, pokonywania własnych słabości, rozwijania sztuki argumentowania oraz
umiejętnego wyszukiwania informacji. Bardzo mnie to fascynuje. Swoją karierę
zawodową zaczynałem jako wolontariusz i nie ukrywam, że chciałbym kiedyś
powołać w Tarnowiskim Centrum Wolontariatu.
Pochodzi Pan z Oświęcimia, w czasie studiów był Pan związany z Krakowem i Bielsko-
-Białą. Jak zaczęła się Pana przygoda z działalnością pro-społeczną w Tarnowie?
Pochodzi Pan z Oświęcimia, w czasie studiów był Pan związany z Krakowem i Bielsko-
-Białą. Jak zaczęła się Pana przygoda z działalnością pro-społeczną w Tarnowie?
Z
uwagi na to, że ukończyłem kierunki studiów, które kończyły się pułapką, czyli
Administracja i Politologia, zacząłem zastanawiać się, co mógłbym robić
zawodowo. Wtedy zaczynała się perspektywa funduszy unijnych, poszedłem więc do
Urzędu Wojewódzkiego w Krakowie i pierwszego lepszego pana, który siedział w
punkcie informacyjnym o funduszach unijnych, zapytałem, jakie studia ukończył,
że pracuje na tym stanowisku. On odpowiedział mi, że Doradztwo Europejskie w
Krakowie. Zapisałem się więc tam na studia podyplomowe i tak zaczęła się moja
przygoda z funduszami unijnymi. W ten sposób rozpoczął się mój pierwszy
wolontariat w stowarzyszeniu, które rozliczało fundusze unijne, a następnie
kończąc ten wolontariat, wysłałem 10 CV do Krakowa i jedno do Tarnowa. Na to
jedno złożone w Tarnowie mi odpowiedziano, w dodatku atrakcyjnym
wynagrodzeniem. Było to Stowarzyszenie Miasta w Internecie, organizacja
pozarządowa. Pracowałem tam przez 2 lata, a później zbieg okoliczności i
kontakt z organizacjami pozarządowymi, czyli tzw. III sektorem, utwierdził mnie
w przekonaniu, że mogę być społecznikiem, właśnie w organizacjach
pozarządowych.
Czyli to studia były przełomowym momentem, w którym uświadomił Pan sobie, co chce robić w życiu?
Czyli to studia były przełomowym momentem, w którym uświadomił Pan sobie, co chce robić w życiu?
Przełomowym
momentem było uzmysłowienie sobie, że nic nie robiłem przez 5 ostatnich lat
studiów. Nie ukrywam, że studia były dla mnie przygodą, ale tak naprawdę niczym
więcej. Jednak, kiedy ku ich końcowi trzeba było pomyśleć o życiu zawodowym,
stwierdziłem, że sama przygoda to za mało i muszę jak najszybciej uaktywnić się
zawodowo. Dlatego moim pierwszym krokiem na rynku pracy był właśnie
wolontariat.
Wiele osób uważa, że Tarnów to miasto bez perspektyw, w którym niewiele się dzieje i lepiej nie wiązać z nim swojej przyszłości zawodowej. Jak pracuje się w tego typu miastach?
Wiele osób uważa, że Tarnów to miasto bez perspektyw, w którym niewiele się dzieje i lepiej nie wiązać z nim swojej przyszłości zawodowej. Jak pracuje się w tego typu miastach?
Urodziłem
się w Oświęcimiu, mieście 40-tysięcznym, studiowałem w Krakowie, mieście blisko
milionowym, a teraz żyję w takim 115-tysięcznym Tarnowie i powiem szczerze, że
jest to dla mnie miasto optymalne, co do wielkości. Uważam, że zawodowo można
się odnaleźć w każdym mieście, pod warunkiem, że jest się kreatywnym i gotowym
do działania. Myślę, że Tarnów jest miastem z klimatem, na pewno nigdy nie
będzie potentatem gospodarczym z dużymi korporacjami. Natomiast może być to
miasto ludzi kreatywnych, którzy tutaj sieją ferment i aktywnie działają. Ten
potencjał, który jest w młodych ludziach, chociażby w uczestnikach Tarnowskiej
Ligi Debatanckiej, ich chęć uczenia się, zdobywania doświadczeń i kreatywność,
jaką wykazują się podczas zdobywania wiedzy, stanowi przyszłość dla tego
miasta. Dla mnie miasta nie tworzą instytucje, a ludzie.
Wspomniałyśmy o Pana roli jako trenera biznesu. Jakim mottem, zasadą kieruje się Pan podczas pracy z ludźmi, zwłaszcza młodzieżą?
Wspomniałyśmy o Pana roli jako trenera biznesu. Jakim mottem, zasadą kieruje się Pan podczas pracy z ludźmi, zwłaszcza młodzieżą?
Szczerze
mówiąc trochę wykorzystałem motto TLD, że „znajdujemy spokój pośród ludzi,
którzy się z nami zgadzają, ale rozwijamy się pośród tych, którzy mają inne
zdanie”. Bardzo cenię sobie ludzi, którzy mają odmienne zdanie od mojego, bo
wiem, że oni mnie wtedy ubogacają. Kluczem jest to, żeby się nie obrażać. Kiedy
na siłę upieram się przy swoim zdaniu, wtedy zamykam umysł, a kiedy powiem: może jednak to Ty masz rację, wtedy się rozwijam.
Jako koordynator wspomnianego już projektu Tarnowska Liga Debatancka, co może Pan powiedzieć o korzyściach, jakie wynikają z niego dla młodzieży szkolnej w ich dalszej perspektywie zawodowej?
Jako koordynator wspomnianego już projektu Tarnowska Liga Debatancka, co może Pan powiedzieć o korzyściach, jakie wynikają z niego dla młodzieży szkolnej w ich dalszej perspektywie zawodowej?
Myślę,
że korzyści są wielowymiarowe. Z jednej strony najzwyczajniej w świecie jest to
walka ze stresem i pokonywanie samego siebie. Dzisiaj [tj. 25.10.13 – przyp.
red.] w czasie debaty zapowiada się publiczność w okolicach 140 osób. Finał
ostatniej edycji był transmitowany na żywo z Teatru im. Ludwika Solskiego w
Tarnowie przez telewizję imav przy komplecie 300-osobowej widowni, więc jest to
też zderzenie się z publicznością i autorytetami. Dzisiaj w Loży Mędrców, czyli
komisji sędziowskiej będą zasiadali prezydent Henryk Słomka-Narożański, starosta Roman Łucarz, prezes
Tarnowskiej Agencji Rozwoju Regionalnego, reprezentant Kuratorium Oświaty,
dziennikarze. Tak naprawdę jest to pokonywanie siebie w konfrontacji z
autorytetami. Osobiście żałuję, że sam nie doświadczyłem czegoś takiego w
szkole ponadgimnazjalnej. Łatwiej byłoby mi później np. rozmawiać z prezesem o
podwyżce, w czasie rozmów kwalifikacyjnych, czy w pracy, próbując przekonać
kogoś do swoich argumentów. Udział w debacie wymaga szczególnego otwarcia głowy
i elastyczności, ponieważ uczestnicy na godzinę przed jej rozpoczęciem
dowiadują się, po której będą stronie: za czy przeciw postawionej tezie.
Tym bardziej, że mentalność Polaków skierowana jest bardziej w stronę narzekania. Mówimy, że czegoś się nie da zrobić, że nie warto podejmować działania.
Tym bardziej, że mentalność Polaków skierowana jest bardziej w stronę narzekania. Mówimy, że czegoś się nie da zrobić, że nie warto podejmować działania.
To
jest właśnie moje antymotto. Przywara Polaków, że jesteśmy narzekający,
nienawidzący siebie nawzajem, przebijamy mercedesa sąsiadowi i ciągle
zazdrościmy, musi ulec zmianie. Bardzo chciałbym, żebyśmy przestali myśleć w
ten sposób. Po efektach pracy z młodzieżą w zeszłym sezonie, jestem zachwycony.
W nich już nie ma tego, co było w starszych pokoleniach, czyli tej walki na
teczki, powiązań z ugrupowaniami nazistowskimi itp. To pokolenie będzie wolne
od tego, bo ani oni, ani ich rodzice nie będą osobami, które współpracowały z
kimkolwiek, gdziekolwiek i pod jakimkolwiek względem. Nie będą więc grzebać w
swojej przeszłości, nienawidzić, a jedynie patrzeć w przyszłość.
Rozmawiały: Małgorzata Janczak, Weronika Siemek
Rozmawiały: Małgorzata Janczak, Weronika Siemek
(tekst pochodzi z Magazynu Studenckiego PWSZ w Tarnowie "Ad astra")
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz